niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział II ♥ (3.07)

3.07
*oczami Martiny*
Nadszedł w końcu ten dzień. Dzień wyjazdu, a w sumie wylotu do Anglii. Wstałyśmy rano nie mogąc doczekać się 8 bo o tej godzinie miał przyjechać mój tata i zabrać nas na lotnisko. Poszłam do kuchni zrobić jakieś śniadanie, a Alex w tym czasie poszła się myć
*oczami Alex*
Wykorzystałam to, że Martina robiła śniadanie i zajęłam łazienkę przed nią. Wskoczyłam do wanny pełnej ciepłej wody i już zaczęłam wyobrażać sobie super wakacje. Moment, będziemy przecież lecieć samolotem, a ja panicznie się ich boję. Zaczęłam panikować w duchu, wywołały mnie z tego dopiero krzyki Martiny dobiegające z kuchni. Wyskoczyłam z wanny i zwolniłam przyjaciółce łazienkę. 

*oczami Martiny* 
Udało mi się w końcu dostać do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Dochodziła już godzina 8 i właśnie podjechał mój tata. Wrzuciłyśmy walizki do bagażnika i ruszyliśmy. Co prawda,na lotnisko dotarliśmy z lekkim opóźnieniem, ale udało nam się dostać do samolotu bez żadnych problemów.

*oczami Alex*
Wsiedliśmy do żelaznej trumny, o Boże, jak to coś ma nas dowieść na miejsce? Starałam się jednak zachowywać zimną krew, rozejrzałam się po samolocie aby zobaczyć gdzie usiadła Marti i jej tata. Oczywiście, Martina na samym końcu, jej tata na pierwszym miejscu, a ja dostałam to po środku, super. Do tego trafiło mi się takie, obok starego spaślucha, który sapał już od samego siedzenia. Przede mną siedział blondyn, który ciągle coś jadł, a potem rzucał papierkami w dwóch chłopaków siedzących obok mnie. Lokowaty chłopak w kapeluszu i tak mi zdaje, że w damskich butach, a obok niego chłopak w bluzie wyglądający jak spłoszony kurczak, ja pierdole. Byłam tylko jeden ruch żeby nie zaczęła się wielka bójka ze mną w roli głównej. Jednak się opanowałam, bo trzeba zachować spokój. 

*oczami Martiny*
Spałam całą drogę, nawet nie zauważyłam, że obok mnie siedzi jakiś chłopak. Mulat, z idealnym ciałem i idealnymi perfumami. Nie widziałam jego twarzy bo ciągle ją chował, ale wydawał mi się znajomy. 
Na szczęście już lądowaliśmy. Szybko znaleźliśmy siebie i swoje bagaże. Nagle mój tata miał nam coś ważnego do ogłoszenia. 
-Rozmawiałem z Jolą i powiedziała mi, że ma dla mnie prace w Irlandii. Od razu ją przyjąłem. 
To wielka szansa.
-No jasne tata, nie ma sprawy, jedź. Trochę z nami pobędziesz i możesz znikać haha - zaśmiałam się nie biorąc na serio słów ojca
-Nie no, ja tak na serio, mam zaraz samolot. Dziewczynki, jesteście już duże, poradzicie sobie, dałem wam adres zamieszkania i wszystko co będzie wam potrzebne. Będziecie przecież mieszkać u moich znajomych więc nic wam nie grozi. Ja muszę lecieć, papa - pożegnał się szybko z nami i już biegł na kolejny samolot
''O co chodzi?!'' - pomyślałam. Dopiero co tu wylądowaliśmy, a już zostałyśmy same. Okej, małe nie byłyśmy, ale jednak to było straszne, zostałyśmy same. 
Wypuściłam głośno powietrze i sprawdziłam jakim autobusem dojedziemy do domu w którym miałyśmy mieszkać przez 2 miesiące. 
-Martina, pójdę kupić coś do picia - poinformowała mnie przyjaciółka
-Okej - odpowiedziałam szybko i usiadłam zrezygnowana - dobra, damy radę, szybko znajdziemy dom i będzie super. 
Chciałam skontaktować się ze znajomymi taty, u których miałyśmy mieszkać. Poszłam do pobliskiej budki i wykręciłam numer, telefon był nieczynny, super.
-Eee, Martina, gdzie nasze walizki? - usłyszałam Al 
-No stoją t..., o fuck - zamarłam
W mgnieniu oka nasze bagaże zniknęły a z nimi nasze dokumenty jak i pieniądze. Teraz, to można panikować. 
-Co my teraz zrobimy?! -krzyknęłam
-Ile masz kasy? Ja 0.25 funta.
-A ja nic - pisnęłam
-Dojedziemy do domu, pójdziemy na policje i będziemy czekać, okej. To Anglia, środek Londynu, nie mogą przepaść. 
Alex miała racje, tylko był jeden problem - nie miałyśmy kasy na bilety.
Ale cóż, od czegoś ma się tą głowę, haha, wpadłam na pomysł, może i głupi, ale jakiś był. 
Podeszłam do chłopaka, który grał na gitarze, nie szło mu to zbyt dobrze. 
-Can I borrow your guitar for a moment? -zapytałam grzecznie
-Okay... - odpowiedział niechętnie
Podałam gitarę przyjaciółce, aby zaczęła grać, a ja zaczęłam śpiewać. W krótkim czasie udało nam się uzbierać 10 funtów. Oddałam chłopakowi gitarę i połowę zarobionych przed chwilą pieniędzy i pobiegłam kupić dla nas bilety. Jedyny autobus, którym mogłyśmy jechać był 169. Akurat odjeżdżał nam chamsko sprzed nosa. Alex próbowała go jeszcze zatrzymać, ale bezskutecznie. Następny miał być dopiero za godzinę. Usiadłyśmy bezradnie na ławce i czekałyśmy. Kiedy autobus przyjechał szybko do niego wskoczyłyśmy.
-Jeszcze 5 przystanków - krzyknęła Al
Szybko dojechałyśmy. Od domu dzieliło nas zaledwie trzy uliczki. Oczywiście, zaczęło padać.
Kiedy dotarłyśmy w końcu do domu byłyśmy całe przemoknięte. Do tego jeszcze na stole leżała karteczka:
"Witamy naszych gości!! Akurat przybyłyście na czas, w którym nas nie będzie przez około tydzień w domu, haha. Bawcie się dobrze, buziaki
Agata i Paweł xoxo"
Z bezsilności poszłyśmy się tylko umyć i od razu poszłyśmy spać.
Czy cały ten wyjazd będzie taki pechowy?
Może lepiej wrócić do Polski?


sobota, 27 grudnia 2014

ROZDZIAŁ I ♥ (30.06, 1.07)

30.06
Nie, nie, nie tylko nie to. Ten straszliwy dźwięk, ugh. Zeszłam z ciepłego łóżka i poszłam zobaczyć kto tak dobija się do drzwi. To była Alex. Otworzyłam bramę i z pobiegłam do drzwi.
-Heeej! - powitałam ją głośnym okrzykiem
-Heej! - odwzajemniła go po czym obie poszłyśmy do pokoju
-Masz jakieś plany na wakacje? - zapytałam stawiając kubek kawy na stole
-Oprócz tego, że jestem tu, to żadnych, a Ty? -zapytała
-Właśnie też nie, to chyba będą najnudniejsze wakacje
Po krótkiej rozmowie włączyłyśmy konsole i zaczęłyśmy grać w Fife. Oczywiście Al wygrywała, jak zawsze.
-Czas tak szybko mija - rozmyślałam - już 15
-Kurde, muszę iść na chwilę do babci, zobaczyć jak się czuje.
Kiedy Alex poszła postanowiłam trochę posprzątać. Włączyłam muzykę i od razu poczułam się lepiej. Nim się obejrzałam znowu byłyśmy we dwie.
-Skoro już tak się rozkręciłaś, to może trochę pośpiewamy? - zapytała Al, która tarzała się ze śmiechu widząc jak tańczę
-Jasne.... - odpowiedziałam zawstydzona i szybko podałam przyjaciółce mikrofon
Nie przedłużajmy, pierwszy dzień ''najnudniejszych wakacji'' minął nam szybko i spokojnie. Dawno się nie widziałyśmy, więc robiłyśmy to co zawsze. Przejdźmy może, do dnia, w którym wszystko się zaczęło....

1.07
*oczami Alex*
-Ollaaa, Madziaa, no jak Ty się nazywasz dziecko -obudziły mnie krzyki mojej babci, tak to moja babcia
-Jestem Alex ! - krzyknęłam zirytowana tą kobietą
Wstałam niechętnie i spojrzałam na zegarek ''O Boże, już po 11". Szybko pobiegłam do łazienki i ubrałam się. Chciałam jak najszybciej iść do Martiny, a nie siedzieć tu z tą babcią. Wiem, że wydaje się to z byt miłe, ale ja naprawdę nie trawie tej kobiety. Wybiegłam z domu jeszcze nie chcący trącając wcześniej wspomnianą kobietę "Sorry" - pomyślałam trochę się śmiejąc bo nie powiem, wyglądało to komicznie. Idąc już w stronę domu przyjaciółki, który stykał się jedną ścianą z domem mojej babci zauważyłam duży samochód stojący tuż przed bramą. ''Aha, tata Martiny, to się nie źle zapowiada", no coż, wzięłam głęboki wdech i zadzwoniłam dzwonkiem. Weszłam do domu i jak zawsze przywitałam się z domownikami, którzy byli w środku. Zdziwiło mnie to, że już przy samym wejściu tata Martiny poprosił nas obie do pokoju bo ''miał nam coś ważnego do powiedzenia''. Obie zdziwione i przerażone tą dość dziwną sytuacją wykonałyśmy "polecenie".

*oczami Martiny*
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam je otworzyć, pewna, że czeka za nimi Alex. Nie, mysliłam się, to był mój tata. Zdziwiło mnie to, że przyjechał. Nawet się nie przywitał, tylko ja stzrała popędził do pokoju i kazał zawołać Alex. Zrobiła to za mnie bo właśnie pojawiła się w domu. Weszłyśmy do pokoju gdzie czekał już mój ojciec. ''Ekhem" - zaczął. Obie czekałyśmy z niecierpiliwością na to co nam powie. Miałam nadzieję, że to jego kolejny wymysł, który nie będzie mnie obchodził. Wyjął z kieszeni kopertę i powoli otworzył. ''Oj o co panu chodzi?!" - krzyknęła Al.
Wręczył nam po kartce na której było napisane: "wylot: 3.07 godzina 10:00 z Warszawa do Londyn" - zamarłyśmy. "To nie może być prawda" - wydukałam.
- Lecicie do Londynu na całe wakacje, szczęśliwe? - zapytał głupio ojciec
Zaczęłyśmy piszczeć z radości. Okazał się jednak, że nie będą to taki nudne wakacje. Nie mogłyśmy wymarzyć sobie lepszych.