sobota, 27 grudnia 2014

ROZDZIAŁ I ♥ (30.06, 1.07)

30.06
Nie, nie, nie tylko nie to. Ten straszliwy dźwięk, ugh. Zeszłam z ciepłego łóżka i poszłam zobaczyć kto tak dobija się do drzwi. To była Alex. Otworzyłam bramę i z pobiegłam do drzwi.
-Heeej! - powitałam ją głośnym okrzykiem
-Heej! - odwzajemniła go po czym obie poszłyśmy do pokoju
-Masz jakieś plany na wakacje? - zapytałam stawiając kubek kawy na stole
-Oprócz tego, że jestem tu, to żadnych, a Ty? -zapytała
-Właśnie też nie, to chyba będą najnudniejsze wakacje
Po krótkiej rozmowie włączyłyśmy konsole i zaczęłyśmy grać w Fife. Oczywiście Al wygrywała, jak zawsze.
-Czas tak szybko mija - rozmyślałam - już 15
-Kurde, muszę iść na chwilę do babci, zobaczyć jak się czuje.
Kiedy Alex poszła postanowiłam trochę posprzątać. Włączyłam muzykę i od razu poczułam się lepiej. Nim się obejrzałam znowu byłyśmy we dwie.
-Skoro już tak się rozkręciłaś, to może trochę pośpiewamy? - zapytała Al, która tarzała się ze śmiechu widząc jak tańczę
-Jasne.... - odpowiedziałam zawstydzona i szybko podałam przyjaciółce mikrofon
Nie przedłużajmy, pierwszy dzień ''najnudniejszych wakacji'' minął nam szybko i spokojnie. Dawno się nie widziałyśmy, więc robiłyśmy to co zawsze. Przejdźmy może, do dnia, w którym wszystko się zaczęło....

1.07
*oczami Alex*
-Ollaaa, Madziaa, no jak Ty się nazywasz dziecko -obudziły mnie krzyki mojej babci, tak to moja babcia
-Jestem Alex ! - krzyknęłam zirytowana tą kobietą
Wstałam niechętnie i spojrzałam na zegarek ''O Boże, już po 11". Szybko pobiegłam do łazienki i ubrałam się. Chciałam jak najszybciej iść do Martiny, a nie siedzieć tu z tą babcią. Wiem, że wydaje się to z byt miłe, ale ja naprawdę nie trawie tej kobiety. Wybiegłam z domu jeszcze nie chcący trącając wcześniej wspomnianą kobietę "Sorry" - pomyślałam trochę się śmiejąc bo nie powiem, wyglądało to komicznie. Idąc już w stronę domu przyjaciółki, który stykał się jedną ścianą z domem mojej babci zauważyłam duży samochód stojący tuż przed bramą. ''Aha, tata Martiny, to się nie źle zapowiada", no coż, wzięłam głęboki wdech i zadzwoniłam dzwonkiem. Weszłam do domu i jak zawsze przywitałam się z domownikami, którzy byli w środku. Zdziwiło mnie to, że już przy samym wejściu tata Martiny poprosił nas obie do pokoju bo ''miał nam coś ważnego do powiedzenia''. Obie zdziwione i przerażone tą dość dziwną sytuacją wykonałyśmy "polecenie".

*oczami Martiny*
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Szybko pobiegłam je otworzyć, pewna, że czeka za nimi Alex. Nie, mysliłam się, to był mój tata. Zdziwiło mnie to, że przyjechał. Nawet się nie przywitał, tylko ja stzrała popędził do pokoju i kazał zawołać Alex. Zrobiła to za mnie bo właśnie pojawiła się w domu. Weszłyśmy do pokoju gdzie czekał już mój ojciec. ''Ekhem" - zaczął. Obie czekałyśmy z niecierpiliwością na to co nam powie. Miałam nadzieję, że to jego kolejny wymysł, który nie będzie mnie obchodził. Wyjął z kieszeni kopertę i powoli otworzył. ''Oj o co panu chodzi?!" - krzyknęła Al.
Wręczył nam po kartce na której było napisane: "wylot: 3.07 godzina 10:00 z Warszawa do Londyn" - zamarłyśmy. "To nie może być prawda" - wydukałam.
- Lecicie do Londynu na całe wakacje, szczęśliwe? - zapytał głupio ojciec
Zaczęłyśmy piszczeć z radości. Okazał się jednak, że nie będą to taki nudne wakacje. Nie mogłyśmy wymarzyć sobie lepszych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz